To będzie mój ostatni post z Polski. Dziwne, ze i dla mnie przyszedl czas, myslalam ze juz zawsze bede tylko czytala historie innych au pairek i dla mnie ten czas nigdy nie przyjdzie, przyszedł.
Tak więc rozłożyłam się z laptopem między deską do prasowania, walizką, stertą ubrań i innych rzeczy zagracających mój pokuj. Pakuje sie.;)
Ten tydzień był zły. Wypłakane morze łez, pożegnanie w internacie, ostatnia impreza, później kolejna ostatnia impreza;P i na koniec najgorsze- rodzina. Z rodziną pożegnać sie jest najgorzej (z tą najbliższą dopiero wszystko przedemną), ale dam rade- moja mama z tatą zmienili swoje podejście i z przeciwników wyjazdu stali się entuzjastami, takie wsparcie jest mega ważne. Glupio to zabrzmialo, znaczy mija sie nieco z prawda. Generalnie rzecz jest w tym, ze woleli zebym zostala aczkolwiek wspieraja mnie w tym co robie, zarowno oni- jaki i moja szoszczyczka :)
Na koniec bedzie złota mysl dla przyszlych au pair:
Zacznijcie pakowac sie, prasowac itp szybciej niz w ostatni dzien przed wyjazdem ;D:)