sobota, 27 sierpnia 2011

Bonjur.
W koncu... Po dlugim czasie nieobecnosci, smutku, radosci, zmian i przejasnien mam okazje napisac piecdziesiata druga notke na BloGasKu. LMAO.
Duzo zmienilo sie w moim zyciu, jeszcze 4 miesiace temu siedzialam z laptopem na kolanach w moim pokoju na Manhattanie, dzis ta scenka jest widoczna po drugiej stronie kuli ziemskiej, w Europie... W jakiejs tam Polsce.
Po odejsciu od Down- bo tak na imie miala ow kobieta, ktora sprawila, ze w koncu poczulam sie jak bezdomna, zalamalam sie... Zamieszkalam na Brooklynie z Izzy i Kasia, ktorym dziekuje dzis ponad wszystko.
Powiem wam, ze bedac w NY cieszylam sie z powrotu... ale nigdy nie bylam bardziej smutna niz wtedy kiedy odlatujac z JFK ostatni raz patrzylam na amerykanska ziemie. Czulam sie tam naprawde dobrze, spotkalam wspanialych ludzi (Buzki Monia ;*) i wiem, ze chce wracac. Nie sadze zeby jakakolwiek agencja zgodzila sie jeszcze wyslac mnie do stanow jako au pair gdyz zdolalam wyrobic sobie opinie tej uciekajacej- ale bede sie starala.
Co u mnie?
Od pazdziernika studentka europeistyki z filologia wloska na Uniwersytecie Mikolaja Kopernika w Toruniu, co dalej?
au pair in Italy. Co wy na to?

x.o.xo

M.

piątek, 15 kwietnia 2011

Opowiem to od poczatku co byscie nie pomysleli ze naleze do grona tych konfliktowych...
Rodzinka z ktora pracowalam zdawala sie byc perfekcyjna, z dzieckiem zaczelam sie dogadywac przestal gryzc i bic, ojciec super facet. Problemem stala sie pani X. Zaczelo sie w poniedzialek. Po powrocie nic jej nie pasowalo. "Zle karmisz dziecko", "zle przewijasz dziecko", "zle polozylas dywan w lazience", "zle trzymasz Zac'a", "zle jestes ubrana", "zle sie zachowalas przy drzwiach (nie zaprosilam kobiety ktora przyszla z prezentem bo sie spieszyla, nastepna wrecz zmusilam zeby weszla lecz X stwierdzila ze wogole jej nie zna i nie bedzie z nia rozmawiac ;x ), "zle jestem ubrana", "zle mam rzeczy w szafie", "zle sie bawie z mlodym", "zle myje butelki", "mam nie jesc sniadan bo trace czas" generalnie przewazylo slowo "ZLE", bylam mila mimo wszystko przepraszalam i staralam sie robic wszystko jeszcze lepiej... Maz Xa wciaz mnie przepraszal, widac bylo ze mu za nia glupio...
Miarka przelala sie wczorajszego ranka, X postanowila wyrzucic mnie z domu po moim uprzedniejszym zwroceniu jej uwagi ze nie musze tego znosic i bardzo ja prosze o zmiane stosunku.
Po uslyszeniu get out of here right NOW, spakowalam swoje walizki, pozegnalam sie z panem X i zaplakana zasiadlam w taxowce wiazacej mnie nie wiadomo do kad...
Usiadlam na stacji kolejowej i zaczelam sie zastanawiac co sie ze mna stanie, gdzie ja wogole mam jechac?! Bez pieniedzy bo pani X przed moim odejsciem postanowila zabrac mi moja poprzednia tygodniowke...
Oh zycie... kocham Cie nad zycie.
Wczorajszy post spowodowany byl opijaniem smutkow lol wiec jestem normalna poporstu zdesperowana.

czwartek, 14 kwietnia 2011

Pijemy...
Nigdy nie myslalam ze zostalam bezdomna ale... teraz rozumiem dlaczego bezdomni pija...
Skad pochodza boomy?...jezeli nie wiesz zacznij pracowac w scrascdale for down as babysitter for down and than u will broke dowwn yourself. i never tought i will be in those situation when I am homeless and unempoyment.. pozdrawiamy winko Marysia i Kasia Grinpolina Polaczkowo:)

środa, 13 kwietnia 2011

Depresja pani "X"

Czy wiecie, ze kobiety po porodzie niekiedy wariuja? Idealny przyklad. Pani "X" z ktora mieszkam jako kobieta ciezarna wspanialy czlowiek, idealna matka, idealna szefowa, swietny kompan pogaduch, ogolnie rowna babka... Przed jej powrotem ze szpitala pan "X" postanowil zwierzyc mi sie co by mnie nastawic na nadciagajaca burze. Powiedzial, ze dzieje sie z nia cos dziwnego i bardzo narzeka... Tymczasem pani "X" zmienila sie w miotacz dywanow lazienkowych, mistrza cietej i hamskiej riposty a co najgorsze JA zmienilam sie we wroga numer 1. Poprostu nie wiem co sie z nia dzieje, dzis obydwie dzwonilysmy co 5min do agencji co by sie wyzalic na siebie nawzajem. Musze zebrac sie w sobie i nie pozwolic zwyklemu iksowi po sobie jezdzic. Silo, przybadz.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

suns of Jamaica and Empire state of mind ;)

Tak oto konczy sie moj weekend.
Raz kolejny lezac na moim lozeczku w rozmiarze XXL ogladajac sex and the city.
Jaki byl weekend?
Excellent, I am positive!
W piatek nawiedzilam po raz kolejny dom mojej kuzynki. Na rozmowie i pysznej herbatce z cytrynka i cukrem minal wieczor i pol nocy...
Sobotniego ranka obudzilam sie, ubralam i ruszylam do swojej tulaczki. Train "e" przewiozl mnie przez caly Queens a nastepnie "g" na moj cudowny Brklyn.
Umowilam sie ze znajoma fryzjerka ze wpadne do niej na obciecie o 3p.m. a na Brklyn dotarlam ponad godzinke wczesniej tak wiec wczesniej wstapilam do polskiej kawiarni na przepyszna kawke gdzie pracuje inna znajoma... Na milej rozmowie minal czas do mojego fryzjerskiego appointmentu.
Tak wiec zabralam "manaty" i popedzilam do Kaski, ktora myslalam ze mnie zabije.
Po godzinie i kilkunastu grozbach ze wiecej mnie nie obcina bylam wolna. Musze przyznac, ze Kaska jest najlepsza fryzjerka jaka mnie obcinala, pierwszy raz wyszlam z salonu naprawde zadowolona...
Kiedy kwestie fryzjerskie zostaly zalatwione ruszylam z Paulina (ktora w koncu udalo mi sie spotkac!) i Monika na male zwiedzanko miasta.
Pojechalysmy do downtown, troche sie pokrecilysmy, wzielysmy prom na staten island gdzie rowniez sie pokrecilysmy i czas bylo wracac. Widok miasta ze staten island jest swietny, jeden z moich fejwrit.
Po dotarciu do wyspy, odwiozlysmy Paule na Penn Station a same wrocilysmy na Brooklyn co by przygotowac sie z panna I. na nadciagajcaca imprezke tysiaclecia lol.
Imprezke mozna zdefiniowac jednym slowem- standard. Bylo jak zawsze milo.
Nie chce mi sie w sumie tego opowiadac. Kolejny wieczor w Matt'owym gronie ;P ;)
W niedziele zjadlam z panna M. typowo polsko-amerykanski obiad (czyt. monika schabowy z ziemniakami i surowka a ja typowo polskie (haha) panecakesy z maple syrope'm.
W ten oto sposob minela sobota. Wieczor spedzilam z J.D, Dwaynem i Mayeczka jedzac Jamajskie smakolyki i ogladajac horrory, komikow w koncu sex and the city.
Dzis rano Mayka przyszla obudzic J.D i D. i mowi do nich jak zwykle
"Mommyyyy, dadddyyyyy its morning! (z wielkim usmiechem od samego rana)
Po czym D i J.D wstali a M. przypomnialo sie ze biedna Marysia jeszcze spi wiec poszla do rodzicow i im mowi "Marysia is sleeping" na co J.D "let her sleep lil bit" Maya stweirdzila ze spie gdyz poprostu nie wiem, ze jest juz rano! haha rozwala mnie mlodziutka.
Zazdroszcze dziewczynom ogolnie, za tydzien w poniedzialek opuszczaja nas i jada do Polski na ponad 5 tygodni! Ahhhhhhhh...
A przede mna 3 tygodnie pracy bez najmniejszego weekendu.
W koncu urodzily sie dzieci: Zac i Matt !
Do klikniecia w momencie kiedy w koncu sie cos wydarzy!

x.o.x.o
















piątek, 8 kwietnia 2011

magia Brooklynu.




Niewiarygodne, dopiero co przyjechalam a juz za 4 miesiace bede siedziala w powrotnym samolocie.
Ciesze sie, ale i jest mi smutno.
Z jednej strony jestem przeszczesliwa, ze zobacze rodzinke i przyjaciol, w koncu przestane byc robaszkiem, ktorego codziennoscia jest praca (i to ciezka, uhu! przy dzieciach schodzi mi niekiedy do 14h dziennie!), miec czas w dzien usiasc i sie zatrzymac, pomyslec czy zrobic jakakolwiek glupia rzecz tylko dla siebie. Nie, nie, nie... nie marudze! Co to to nie, sama tego chcialam, tak wyglada moja szkola zycia ktora wprost krzyczy do mnie "Maria, If you don't want to spend rest of your life like that, unfortunatelly you have to go back to Poland now, have some graduate from collage then you can go back. You don't want to babysitting somebody's babies all your life".
Przeciez nie wciaz pracuje, mam weekendy! Zwiedzam swiat, zakochuje sie w tym miescie (i to jest smutne, wyobrazam sobie moj "entuzjazm" w samolocie powrotnim, bo przeciez tak naprawde nie bede wiedziala czy bede miala mozliwosc kiedykolwiek jeszcze spacerowac Broadway'em czy central parkiem).
Mysle wlasnie, ze szkoda mi mimo wszystko ze juz nie mieszkam na Manhattanie, kochalam to szybkie zycie, tych zapracowanych ludzi, nawet pani Marii mi brak. Wszystko sie konczy.


W NYC wszyscy zachwycaja sie glownie Manhattanem, jest niesamowity- to fakt...
Dlaczego tylko malo kto nie wspomina o Brooklynie, jest rownie nieziemski, choc przycmiony ogromem "wielkiej wyspy"! To prawda, nie ma na nim drapaczy chmur jak empire building na Mnhttnie, ale sa najlepsze polskie pierogi!
Nie ma central parku, ale sa uliczki o niesamowitym klimacie.
Nie ma widokow jak na park av (moj ulubiony), ale skad mamy lepszy widok na downtown/wall street & Brooklyn Bridge jak nie z Brklynu?
Jezeli miala bym przywolac moje ulubione wspomnienie zwiazane z Brooklynem wybrala bym najprawdpodobniej to w ktorym jedziemy ze znajomymi do clubu na Manhattan zolciotka jak ze snu taksowka.
Jadac McGuiness Blvd przez cala droge widac powiekszajace sie budynki, jest ciemno wiec swiatla miasta sprawiaja ze po stronie centrum wytwarza sie jasna aura. Wszystkie jestesmy w nastroju imprezowym, ale zadna z nas sie nie odzywa. Dojezdzamy do mostu Washingtona czuje serce w gardle. Czy to nie o tym marzylam? Jade w gronie wspanialych osob na swietna imprezke, do swietnego klubu na wymarzonym Manhattanie... Po sekundzie, ktoras z nas dodaje "kto by pomyslal".

Snie, prosze trwaj.


Brooklyn jest jednym z najbardziej klimatycznych miejsc wjakich bylam. Na Bedfordzie, Lorimer... ogolnie na trasie subwaya "L" mieszka strasznie wielu studentow NYU, ktore znajduje sie na ostatnim przystanku ow trainu- z czym wiarze sie oczywiscie klimat. Nowo jorscy studenci i te ich brazowe trzewiczki! Kocham je.
Nie wiem jak to opisac, ale ludzie z Brooklynu sa naprawde klimatyczni... ubieraja sie w bardzo charakterystyczny sposob i zachowuja sie rowniez w miare inaczej do mieszkancow innych dzielnic miasta.

Do ciekawostek nalezy dodac, ze znajduje sie tam rowniez Polska dzielnica tzw Green Point (gdyz znajduje sie przy Mnhttn ave & Green Point ave), milo niekiedy tam zajrzec- choc na wlasnej skorze przekonalam sie ze Polacy z GP, to nie ci sami ludzie co Polacy w Polsce (nie wszyscy oczywiscie) bardzo czesto jednak sa zawistni i chamscy, UDAJACY zamerykanizowanych- ale prosze mi wytlumaczyc w jaki sposob mozna zamerykanizowac sie mieszkajac w najwiekszym okolicznym Polaczkowie, nie mowiac bardzo czesto prawie wogole po angielsku spedzajac czas tylko i wylacznie z innym Polaczkowem- ja sie pytam?
Oczywiscie nie wszyscy sa jak moj powyzszy opis... a na green point oczywiscie warto pojechac chociazby na pierogi i golabki (czy jakiekolwiek inne polskie smakolyki).
Generalnie ubustwiam widok skyline Nowego Jorku bardziej niz widok samego miasta bedac w nim (wliczajac ten przy rockefeler center na 5 av!!)
Generalnie rzecz biorac, uwazam ze Brklyn ma to cos, kazda dzielnia ma "cos" , kazda jest inna- lecz to co nadaje blasku Brklynowi mozna zdefiniowac jedynie slowem magia.

"New York concrette jungle where dreams are made of, there is nothing you can't do.
Now you are in NY!!!"

Jutro kolejna sobota na Manhattanie, kolejna impreza w Midtown.
Pierwsza sobota zmian.

Do zobaczenia na Brooklynie.
M.




poniedziałek, 4 kwietnia 2011

NBA uha uha


Ludzie, zakochalam sie poporstu.
Bylam wczoraj z IzuBellu na meczu NBA, powiem wam, ze napoczatku bolala mnie kieszen bo zaplacilam za ten mecz prawie 350 zl ale bylo warto. Knicks grali z Cavalers z Cleveland, atmosfera niezapomniana, wszyscy ubrani na niebiesko pomaranczowo, niesamowita Atmosfera, nowe znajomosci w koncu wygrany mecz ahhhh warto!!!! Naprawde swietna sprawa.
Jako ciekawostke dodam, ze Whoopie Goldberg i 50cent rowniez byli kibicami na tym meczu- jak widac everybody just wanna have fun! ;)