wtorek, 21 grudnia 2010

Zostaly 4 dni do swiat... watpie zebym przypomniala was w cagu tych 4 dni o swoim istnieniu tak wiec kochani moi zycze wam zdrowka, szczescia, pomyslnosci i zeby ten rok 2011 przyniosl wam spelnienie Waszych marzen!
Merry Xmas!

Dawno sie nie odzywalam, nie zdarzylam wspomniec nic o szalonej nocy z Monika (pozdrowienia dla niej!).
Brooklyn bridge 2 A.M.
Rockefeler center 3.30 A.M
Wspomnienia.... cala noc!

Bylo milo, dzieki ci kochana i mam nadzieje ze nasze swieta tez nam wypala!

Plan na swieta: weekend z Monika, Goska (au pairka z Bostonu), Ms Wiesia, moja rodzinka i w koncu... przybyszem z Philly Ell ;)


Pozdrowienia dla Ciebie ;)





niah niah

wtorek, 30 listopada 2010

sweet home Starbucks.

Wiem, ze jak juz nie mamproblemow to sobie je wymyslam.

Moja praca jest mega fajna, jedyna wkurzajaca czescia jest fakt, ze mam codziennie 4h przerwy i sie wtedy nudze (tak, tak siedzac na manhatanie tez mozna sie znudzic).
Jaki jest problem?
Glupio mi, ze nic nie robie a matka dziewczynki caly czas wysyla mnie na kawe, albo gdzies zebym sie nie przemeczala, czyli jak nie siedze na kawie (na ktora daje mi kase) to ogladam w domu tv.

Nie robie nic.
Dogodz polakowi, robi za duzo-zle. Nic nie robi- jeszcze gorzej.

koncze ide odebrac moja Zosie (Sophie) ze szkoly.
Pozdrawiam z mojego trzeciego domu-starbucksa!;d

piątek, 26 listopada 2010

Black friday.

Black friday w lozku. Tak.
Dzis black friday, piatek po thanksgiving jest dniem w ktorym sa WIELKIE wyprzedarze w sklepach, a konsumenci zucaja sie na wszystko, bo WSZYSTKO kupic mozna za smieszne pieniadze.
Ja dzisiejszy dzien spedzilam w lozku na rozmowach z Daria i rozmyslaniu o tym co i jak w moim zyciu(w kwestii przeszlosci i przyszlosci).
Daria stwierdzila, ze moj problem jest taki, ze nie moge byc w dwoch miejscach na raz. Na poczatku stwierdzilam, ze mowi glupoty ale musze przyznac, ze Daria zna mnie bardziej niz ja sama- bo ma racje.!

Wczoraj thanksgiving, spedzone z cala rodzinka D., J.D. i M. wielki indyk, jamy w sosie ananasowo cynamonowym, ryba na 100 sposobow, kurczak carry, rasta pasta, ciasto dyniowe... nie wiadomoo co! Pysznosci.
Wszystko bylo by cudownie gdyby nie fakt, ze strasznie sie przeziebilam i jestem zmuszona psikac swoje gardlo jakims zracym specyfikiem ;X
No niech juz mi przejdzie.

Pozdrawiam z chlodnego i chorujacego zakatka na granicy miedzy NY a Long Island!

środa, 24 listopada 2010

Thanksgivingowy shit bez sensu by me ;)


Tak wiec doczekalam jakze hAmerykanskiego swieta. Jednego z najhamerykanszych.
Thanksgiving.
To juz jutro, swieta spedze z rodzinom meza mojej kuzynki, tak wiec czekaja mnie jamajsko-amerykanskie swieta. :)
W czasie thanksgiving amerykanie potrafia zjesc ok. 46mln indykow. o.O oh WOW!


Po ostatnim miesiacu stwierdzam, ze najlepszych przyjaciol poznaje sie w biedzie.

Happy thanksgiving!
(biedne indyki)

sobota, 20 listopada 2010

Shit bez sensu czyli czas sie odezwac.

Tak wiec nadszedl czas odezwac sie ponownie gdyz od przyszlego tygodnia bede w pelni zapracowanym czlowiekiem. Wspomnialam poprzednio o rozkwitajacym zyciu towazyskim i kurcze nie skomentuje poprzedniej soboty. Byly urodziny Ayooli, ktorych nigdy NIE ZAPOMNE bo w zasadzie juz zapomnialam;) Zdjecia pewnie sie pojawia aczkolwiek w pozniejszym czasie (kiedy tylko dowiem sie czyim aparatem byly robione lol2).
Tydzien jakos zlecial, ja w zasadzie nie jestem juz unemployed ale mam wciaz dola nie wiem co sie ze mna dzieje. Niby powinnam sie cieszyc itd itd a tu nic.
Moze jak tylko zmienie lokacje? Nie wiem...
Rules wszystkie panie Wieski i Irki- jeszcze tyle dodam;)

Podspodem ja z Mayka(czy nie jest slodka) przy Queens collageu a pod spodem uroki downtown.




piątek, 12 listopada 2010

jeszcze tu jestem ]:->



Dawno nie dawalam znaku zycia, tak wiec moje zycie pokomplikowalo sie, ale tak- musze zasmucic co niektorych wciaz jestem w USA, z tym ze zmienilam troche lokalizacje- na duzo, duzo lepsza niz Boston- nie mowie Boston tez cos mial w sobie ale w porownaniu z Niu Jorkiem jest poprostu nudny, kazdy ma inne upodobania wiec spodziewam sie ripsty Alinki ;)...


Jestem unemployed and lil homeless ale zycie towarzyskie kwitnie- powinnam zyc jakby nigdy nic?
Jasne, ze nie... ale juz mam dosc tego co sie dzieje wiec miedzy interwjuwami zdaza mi sie wychodzic ;P.
Jezeli ktos to wogole mnie czyta trzymajcie kciuki, jutro wielki dzien!

Ogolnie spedzam ostatnio cudowne chwile z genialnymi ludzmi, boje sie ze bede musiala powrocic teraz do Polski, ale robie wszystko byle tylko tego nie zrobic! Nie!Nie!Nie! i jeszcze raz... Nie.

Dodaje kilka zdjec, niestety nie mam dostepu do mojego aparatu wiec nie moge wam przedstawic wszystkich ktorych bym chciala... ale jest to co skopiowalam z fejsbuka ;p

















wtorek, 28 września 2010

ju es ej




Dawno nie pisalam, trzeba by to zmienic.


Takze pomijajac nude w training school (mam na mysli class time i moja ukochana nauczycielke) jest OK.NYC jest cudowny:


Miasto spodobalo mi sie na tyle, ze postanowilam tam wrocic. Nowy Jorku, przybywam za 2 tygodnie.
Przyjazd do rodzinki byl emocjonujacy (zwlaszcza jak spoznili sie po mnie ok 2 h ;D).
Pierwsze wrazenie: Co ja tutaj robie? :D AA!
W koncu nadszedl czas na zwiedzanie okolicy...


I spotkania z rodakami na obczyznie:



ogolnie nei chce mi sie nic pisac, tak wiec obiecuje, ze nastepnym razem napisze cos wiecej a pod spodem Boston pops. ;)



środa, 8 września 2010

training school

Ma 14 min zeby znac, ze zyje.
Mianowicie post skierowany glownie do rodziny bo nie moge sie z nimi skontaktowac zyje, jest fajnie a momentami nudnawo.
Nie wracam, bo nienawidze samolotow. :P
Juz w sobote jade do Bostonu.

PS: Alinko przywioze nam jeszcze jedna Polke.
PS2: Naprawde tych niemek tu jest... mega duzo.

Wiecej dowecie sie pozniej. ;)

poniedziałek, 6 września 2010

Między żelazkiem a walizką.

To będzie mój ostatni post z Polski. Dziwne, ze i dla mnie przyszedl czas, myslalam ze juz zawsze bede tylko czytala historie innych au pairek i dla mnie ten czas nigdy nie przyjdzie, przyszedł.
Tak więc rozłożyłam się z laptopem między deską do prasowania, walizką, stertą ubrań i innych rzeczy zagracających mój pokuj. Pakuje sie.;)
Ten tydzień był zły. Wypłakane morze łez, pożegnanie w internacie, ostatnia impreza, później kolejna ostatnia impreza;P i na koniec najgorsze- rodzina. Z rodziną pożegnać sie jest najgorzej (z tą najbliższą dopiero wszystko przedemną), ale dam rade- moja mama z tatą zmienili swoje podejście i z przeciwników wyjazdu stali się entuzjastami, takie wsparcie jest mega ważne. Glupio to zabrzmialo, znaczy mija sie nieco z prawda. Generalnie rzecz jest w tym, ze woleli zebym zostala aczkolwiek wspieraja mnie w tym co robie, zarowno oni- jaki i moja szoszczyczka :)
Na koniec bedzie złota mysl dla przyszlych au pair:
Zacznijcie pakowac sie, prasowac itp szybciej niz w ostatni dzien przed wyjazdem ;D:)

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

To się dzieje.

Bardzo trudno mi w to uwierzyć. To się dzieje! Za 8 dni będę już w Stanach. Marzenia się spełniają. ;)
Dostałam dziś ostatnią paczkę z CCAP, ah te zawieszki ;);P
Wiem, ze kazda z nas to przezywa, ale ja wyjatkowo nie lubie rozstań. Najgorszym jest dla mnie widok mojej ukochanej mamy, która tak często płacze (wspiera mnie najlepiej jak jest to tylko możliwe, ale wyjazd wywiera na niej wielkie emocje). Takie jest życie, dzieci rodzą się, dorastają, idą na studia itp a te bardziej szalone wybieraja bardziej zakręconą drogę w zyciu jak i ja zrobiłam.
Nie wyobrażam sobie dnia mojego wylotu, nie wyobrażam sobie ostatniego spojrzenia na ukochanych rodziców.Tego spojrzenia, które wspominała będę przez cały rok w stanach.
To będzie ostatni tydzień w Polsce, jak to powiedziala Elizabeth bitter-sweet.
Teraz poświęcam się tylko rodzinie i przyjaciołom.
To będzie tydzień na powiedzenie "Goodbye" rodzinie, przyjaciołom, okolicy, ukochanym widokom i polskiemu niebu.
Ahhh... az sie wzruszylam. Ale czy nie o tym marzyłam?
Nie rozklejajmy się. Boston, here I come! ;)

środa, 18 sierpnia 2010

Visa ;D

Jestem masakrycznie zmeczona aczkolwiek warto bylo.
Dzis tj. 18.08.2010 dostalam wize J1. Pan Konsul byl bardzo mily i stwierdzam, ze strach byl nie potrzebny.
Oczywista oczywistosc nie moglo sie obyc bez ekscesow, oczywiscie spoznilam sie do ambasady (poprzez co nie spotkalam tam Ibiego i Polarka! ), dostalam mega duzy numerek i czekalam.
Ogolnie teraz jest moja 42h na nogach i umieram, ale szczescie posiadania wizy powala mi jeszcze cos bazgrnąć.
Mam tez zabukowany bilet lotniczy na 7 wrzesnia. Z przesiadką we Frankfurcie- bez szczegolow nie mam juz sily pisac.
Czyzby moj wyjazd stawal sie realny?

Tak wiec 20 days to USA!!!

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Mogły by się komuś wydać, że jestem nienormalna, głupia bądź szalona- może jestem.
Jestem napewno.
Zdecydowałam.
Po niedomówieniach, długich rozmowach przez telefon i skype, przedługich mailach rodzina się zdecydowała. Ja też.
Od września będę mieszkała w Brokline MA 15min od Bostonu.
Sounds great!
Jak bedzie okaze sie.
Tymczasem zmykam po zaświadczenie o niekaralności.!!! :)

sobota, 31 lipca 2010

second match

Boston.
Rodzinka fajna: 2 dzieci, 3 miesiace dziewczynka i 4 lata chłopczyk.
Rodzice sa naukowcami, pracuja na Harvardzie i Cambridge.
Udostepnia mi pietro w apartamencie i samochod.
Miasto podobno piekne, boje sie dzisiejszej rozmowy beda dzwonic ok 16 naszego czasu.
Kciuki, prosze trzymajcie je mocno.!!!

Chca zebym 11 wrzesnia juz u nich byla- o mamo! ;D

piątek, 23 lipca 2010

IL

Wszystko dzieje sie bardzo szybko.
W poniedzialek mialam egzamin na prawo jazdy, zadzwonilam do konsultantki, ta powiedziala mi ze w pon au pair room etc.. Zdziwilam sie. Yhmm.. Bardzo. Taki krotki czas oczekiwania?
OK. dotarło to do mnie. Wszelkie wyobrazenie przeszla natomiast moja dzisiejsza rozmowa z kobieta z CC z Warszawy- zadzwonila powiedziec mi, ze baaardzo mi gratuluje wspanialej aplikacji i ma dla mnie b. dobra wiadomosc- mianowicie w pierwszym dniu dzialania roomu mam juz rodzine! (Nie posiadam jeszcze loginu ani hasla!!!). Dzwonila, zeby uprzedzic mnie, ze moga dzwonic.

40min temu dostalam maila. Hostka wydaje sie byc mila, jest lekarką, jej mąż czymś trudnym do wymówienia po angielsku- po polsku natomiast niezrozumialym. Maja syna 4letniego i we wrzesniu urodzi sie coreczka. Mieszkaja w IL Chicago- miejscowka fajna, ale to dziecko malenkie. W Polsce opiekuje sie 10-o miesieczna dziewczynka, czasem czuje ze moje rece sięgają ziemi, nie wyobrazam sobie kolejnego roku z takim malenstwem.
Jutro zadzwoni, porozmawiac mozemy.

Hm...
Stresuje sie przed pierwsza rozmowa, moze sie okaze ze moja "angielszczyzna" to nawet nie a z calego tego slowa. Moze w USA przerodzi sie choc w an. ;D


Jednak ktos mnie chce. Chociaz troche.:)

poniedziałek, 19 lipca 2010

"Licencja na drajwerowanie" ;d

A wiec, dzis dnia 19 lipca udało się. Zdałam je. Prawko.
Nie wiecie jak bardzo sie ciesze. ;)
Dzis donioslam tez resztke aplication form (tlumaczenie referencji) i maja wyslac je w srode.

Nie wierze, że to się dzieje.
Kobieta z biura powiedziala mi, że mój au pair room będzie aktywny już w przyszły poniedziałek. Czy to możliwe?!

kiedy kwestia prawa jazdy jest "done" mecza mnie inne rzeczy... Boje sie, ze zadna rodzina mnie nie bedzie chciala, nie dogadam sie, cos zepsuje.! Ludzie to dziwne istoty, wciaz wyszukuja nowych problemow, yap yap i ja tak mam.

I znow musze czekac... na poniedziałek.

Ciekawi mnie amerykańskie życie, oj ciekawi. Moja mama twierdzi, że to tylko etykieta. Nie wszystko złoto co się świeci, nie każdy facet z widłami to posejdon. Okaże się, nie ma idealnych ludzi, ani idealnych miejsc- są miejsca do których można idealnie się dopasować. ;P

niedziela, 18 lipca 2010

A wiec jestem nowym bloggerem. Lans...;d ;P
W zasadzie to nie wiem od czego zaczac, przedstawianie sie nie ma sensu... a moze i ma.
W kazdym badz razie tego nie zrobie, bylo by to bardzo nie obiektywne.
Co czlowiek moze powiedziec o samym sobie?
Nic.
O czym bede tu pisac.? Moje poczynania wzgledem wyjazdu do US. O tak, to bylo moje marzenie od dlugiego czasu. Skonczylam szkole, zdalam mature, co mi pozostaje? Realizacja marzeń.!
Mój plan na wstępie był bardzo skąplikowany o wyjeździe wiedziała tylko mama i siostra, cały świat przekonany był, że udam się na studia- stało się jednak inaczej. Papiery złożyłam, co prawda dostałam się, ale marzenia są ważniejsze. Teraz. Kiedy nie mam nic do stracenia.
W planie było poinformowanie mojego taty o wyjezdzie na max 2tyg przed wylotem, stalo sie jednak inaczej... Moja zaufana powierniczka (mama) wygadała się.!
Oh jaka byłam wściekła.!!!
najdziwniejsze jest to, ze nie przyjął tego źle jak na jego charakter.
Pamietam strzępki tej rozmowy: "Nie", "studia", "nie jestem do tego odpowiednia", "talibowie" etc. ale jakos jest.

Teraz pozostaje kciukowanie za prawko.