sobota, 27 sierpnia 2011

Bonjur.
W koncu... Po dlugim czasie nieobecnosci, smutku, radosci, zmian i przejasnien mam okazje napisac piecdziesiata druga notke na BloGasKu. LMAO.
Duzo zmienilo sie w moim zyciu, jeszcze 4 miesiace temu siedzialam z laptopem na kolanach w moim pokoju na Manhattanie, dzis ta scenka jest widoczna po drugiej stronie kuli ziemskiej, w Europie... W jakiejs tam Polsce.
Po odejsciu od Down- bo tak na imie miala ow kobieta, ktora sprawila, ze w koncu poczulam sie jak bezdomna, zalamalam sie... Zamieszkalam na Brooklynie z Izzy i Kasia, ktorym dziekuje dzis ponad wszystko.
Powiem wam, ze bedac w NY cieszylam sie z powrotu... ale nigdy nie bylam bardziej smutna niz wtedy kiedy odlatujac z JFK ostatni raz patrzylam na amerykanska ziemie. Czulam sie tam naprawde dobrze, spotkalam wspanialych ludzi (Buzki Monia ;*) i wiem, ze chce wracac. Nie sadze zeby jakakolwiek agencja zgodzila sie jeszcze wyslac mnie do stanow jako au pair gdyz zdolalam wyrobic sobie opinie tej uciekajacej- ale bede sie starala.
Co u mnie?
Od pazdziernika studentka europeistyki z filologia wloska na Uniwersytecie Mikolaja Kopernika w Toruniu, co dalej?
au pair in Italy. Co wy na to?

x.o.xo

M.

piątek, 15 kwietnia 2011

Opowiem to od poczatku co byscie nie pomysleli ze naleze do grona tych konfliktowych...
Rodzinka z ktora pracowalam zdawala sie byc perfekcyjna, z dzieckiem zaczelam sie dogadywac przestal gryzc i bic, ojciec super facet. Problemem stala sie pani X. Zaczelo sie w poniedzialek. Po powrocie nic jej nie pasowalo. "Zle karmisz dziecko", "zle przewijasz dziecko", "zle polozylas dywan w lazience", "zle trzymasz Zac'a", "zle jestes ubrana", "zle sie zachowalas przy drzwiach (nie zaprosilam kobiety ktora przyszla z prezentem bo sie spieszyla, nastepna wrecz zmusilam zeby weszla lecz X stwierdzila ze wogole jej nie zna i nie bedzie z nia rozmawiac ;x ), "zle jestem ubrana", "zle mam rzeczy w szafie", "zle sie bawie z mlodym", "zle myje butelki", "mam nie jesc sniadan bo trace czas" generalnie przewazylo slowo "ZLE", bylam mila mimo wszystko przepraszalam i staralam sie robic wszystko jeszcze lepiej... Maz Xa wciaz mnie przepraszal, widac bylo ze mu za nia glupio...
Miarka przelala sie wczorajszego ranka, X postanowila wyrzucic mnie z domu po moim uprzedniejszym zwroceniu jej uwagi ze nie musze tego znosic i bardzo ja prosze o zmiane stosunku.
Po uslyszeniu get out of here right NOW, spakowalam swoje walizki, pozegnalam sie z panem X i zaplakana zasiadlam w taxowce wiazacej mnie nie wiadomo do kad...
Usiadlam na stacji kolejowej i zaczelam sie zastanawiac co sie ze mna stanie, gdzie ja wogole mam jechac?! Bez pieniedzy bo pani X przed moim odejsciem postanowila zabrac mi moja poprzednia tygodniowke...
Oh zycie... kocham Cie nad zycie.
Wczorajszy post spowodowany byl opijaniem smutkow lol wiec jestem normalna poporstu zdesperowana.

czwartek, 14 kwietnia 2011

Pijemy...
Nigdy nie myslalam ze zostalam bezdomna ale... teraz rozumiem dlaczego bezdomni pija...
Skad pochodza boomy?...jezeli nie wiesz zacznij pracowac w scrascdale for down as babysitter for down and than u will broke dowwn yourself. i never tought i will be in those situation when I am homeless and unempoyment.. pozdrawiamy winko Marysia i Kasia Grinpolina Polaczkowo:)

środa, 13 kwietnia 2011

Depresja pani "X"

Czy wiecie, ze kobiety po porodzie niekiedy wariuja? Idealny przyklad. Pani "X" z ktora mieszkam jako kobieta ciezarna wspanialy czlowiek, idealna matka, idealna szefowa, swietny kompan pogaduch, ogolnie rowna babka... Przed jej powrotem ze szpitala pan "X" postanowil zwierzyc mi sie co by mnie nastawic na nadciagajaca burze. Powiedzial, ze dzieje sie z nia cos dziwnego i bardzo narzeka... Tymczasem pani "X" zmienila sie w miotacz dywanow lazienkowych, mistrza cietej i hamskiej riposty a co najgorsze JA zmienilam sie we wroga numer 1. Poprostu nie wiem co sie z nia dzieje, dzis obydwie dzwonilysmy co 5min do agencji co by sie wyzalic na siebie nawzajem. Musze zebrac sie w sobie i nie pozwolic zwyklemu iksowi po sobie jezdzic. Silo, przybadz.

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

suns of Jamaica and Empire state of mind ;)

Tak oto konczy sie moj weekend.
Raz kolejny lezac na moim lozeczku w rozmiarze XXL ogladajac sex and the city.
Jaki byl weekend?
Excellent, I am positive!
W piatek nawiedzilam po raz kolejny dom mojej kuzynki. Na rozmowie i pysznej herbatce z cytrynka i cukrem minal wieczor i pol nocy...
Sobotniego ranka obudzilam sie, ubralam i ruszylam do swojej tulaczki. Train "e" przewiozl mnie przez caly Queens a nastepnie "g" na moj cudowny Brklyn.
Umowilam sie ze znajoma fryzjerka ze wpadne do niej na obciecie o 3p.m. a na Brklyn dotarlam ponad godzinke wczesniej tak wiec wczesniej wstapilam do polskiej kawiarni na przepyszna kawke gdzie pracuje inna znajoma... Na milej rozmowie minal czas do mojego fryzjerskiego appointmentu.
Tak wiec zabralam "manaty" i popedzilam do Kaski, ktora myslalam ze mnie zabije.
Po godzinie i kilkunastu grozbach ze wiecej mnie nie obcina bylam wolna. Musze przyznac, ze Kaska jest najlepsza fryzjerka jaka mnie obcinala, pierwszy raz wyszlam z salonu naprawde zadowolona...
Kiedy kwestie fryzjerskie zostaly zalatwione ruszylam z Paulina (ktora w koncu udalo mi sie spotkac!) i Monika na male zwiedzanko miasta.
Pojechalysmy do downtown, troche sie pokrecilysmy, wzielysmy prom na staten island gdzie rowniez sie pokrecilysmy i czas bylo wracac. Widok miasta ze staten island jest swietny, jeden z moich fejwrit.
Po dotarciu do wyspy, odwiozlysmy Paule na Penn Station a same wrocilysmy na Brooklyn co by przygotowac sie z panna I. na nadciagajcaca imprezke tysiaclecia lol.
Imprezke mozna zdefiniowac jednym slowem- standard. Bylo jak zawsze milo.
Nie chce mi sie w sumie tego opowiadac. Kolejny wieczor w Matt'owym gronie ;P ;)
W niedziele zjadlam z panna M. typowo polsko-amerykanski obiad (czyt. monika schabowy z ziemniakami i surowka a ja typowo polskie (haha) panecakesy z maple syrope'm.
W ten oto sposob minela sobota. Wieczor spedzilam z J.D, Dwaynem i Mayeczka jedzac Jamajskie smakolyki i ogladajac horrory, komikow w koncu sex and the city.
Dzis rano Mayka przyszla obudzic J.D i D. i mowi do nich jak zwykle
"Mommyyyy, dadddyyyyy its morning! (z wielkim usmiechem od samego rana)
Po czym D i J.D wstali a M. przypomnialo sie ze biedna Marysia jeszcze spi wiec poszla do rodzicow i im mowi "Marysia is sleeping" na co J.D "let her sleep lil bit" Maya stweirdzila ze spie gdyz poprostu nie wiem, ze jest juz rano! haha rozwala mnie mlodziutka.
Zazdroszcze dziewczynom ogolnie, za tydzien w poniedzialek opuszczaja nas i jada do Polski na ponad 5 tygodni! Ahhhhhhhh...
A przede mna 3 tygodnie pracy bez najmniejszego weekendu.
W koncu urodzily sie dzieci: Zac i Matt !
Do klikniecia w momencie kiedy w koncu sie cos wydarzy!

x.o.x.o
















piątek, 8 kwietnia 2011

magia Brooklynu.




Niewiarygodne, dopiero co przyjechalam a juz za 4 miesiace bede siedziala w powrotnym samolocie.
Ciesze sie, ale i jest mi smutno.
Z jednej strony jestem przeszczesliwa, ze zobacze rodzinke i przyjaciol, w koncu przestane byc robaszkiem, ktorego codziennoscia jest praca (i to ciezka, uhu! przy dzieciach schodzi mi niekiedy do 14h dziennie!), miec czas w dzien usiasc i sie zatrzymac, pomyslec czy zrobic jakakolwiek glupia rzecz tylko dla siebie. Nie, nie, nie... nie marudze! Co to to nie, sama tego chcialam, tak wyglada moja szkola zycia ktora wprost krzyczy do mnie "Maria, If you don't want to spend rest of your life like that, unfortunatelly you have to go back to Poland now, have some graduate from collage then you can go back. You don't want to babysitting somebody's babies all your life".
Przeciez nie wciaz pracuje, mam weekendy! Zwiedzam swiat, zakochuje sie w tym miescie (i to jest smutne, wyobrazam sobie moj "entuzjazm" w samolocie powrotnim, bo przeciez tak naprawde nie bede wiedziala czy bede miala mozliwosc kiedykolwiek jeszcze spacerowac Broadway'em czy central parkiem).
Mysle wlasnie, ze szkoda mi mimo wszystko ze juz nie mieszkam na Manhattanie, kochalam to szybkie zycie, tych zapracowanych ludzi, nawet pani Marii mi brak. Wszystko sie konczy.


W NYC wszyscy zachwycaja sie glownie Manhattanem, jest niesamowity- to fakt...
Dlaczego tylko malo kto nie wspomina o Brooklynie, jest rownie nieziemski, choc przycmiony ogromem "wielkiej wyspy"! To prawda, nie ma na nim drapaczy chmur jak empire building na Mnhttnie, ale sa najlepsze polskie pierogi!
Nie ma central parku, ale sa uliczki o niesamowitym klimacie.
Nie ma widokow jak na park av (moj ulubiony), ale skad mamy lepszy widok na downtown/wall street & Brooklyn Bridge jak nie z Brklynu?
Jezeli miala bym przywolac moje ulubione wspomnienie zwiazane z Brooklynem wybrala bym najprawdpodobniej to w ktorym jedziemy ze znajomymi do clubu na Manhattan zolciotka jak ze snu taksowka.
Jadac McGuiness Blvd przez cala droge widac powiekszajace sie budynki, jest ciemno wiec swiatla miasta sprawiaja ze po stronie centrum wytwarza sie jasna aura. Wszystkie jestesmy w nastroju imprezowym, ale zadna z nas sie nie odzywa. Dojezdzamy do mostu Washingtona czuje serce w gardle. Czy to nie o tym marzylam? Jade w gronie wspanialych osob na swietna imprezke, do swietnego klubu na wymarzonym Manhattanie... Po sekundzie, ktoras z nas dodaje "kto by pomyslal".

Snie, prosze trwaj.


Brooklyn jest jednym z najbardziej klimatycznych miejsc wjakich bylam. Na Bedfordzie, Lorimer... ogolnie na trasie subwaya "L" mieszka strasznie wielu studentow NYU, ktore znajduje sie na ostatnim przystanku ow trainu- z czym wiarze sie oczywiscie klimat. Nowo jorscy studenci i te ich brazowe trzewiczki! Kocham je.
Nie wiem jak to opisac, ale ludzie z Brooklynu sa naprawde klimatyczni... ubieraja sie w bardzo charakterystyczny sposob i zachowuja sie rowniez w miare inaczej do mieszkancow innych dzielnic miasta.

Do ciekawostek nalezy dodac, ze znajduje sie tam rowniez Polska dzielnica tzw Green Point (gdyz znajduje sie przy Mnhttn ave & Green Point ave), milo niekiedy tam zajrzec- choc na wlasnej skorze przekonalam sie ze Polacy z GP, to nie ci sami ludzie co Polacy w Polsce (nie wszyscy oczywiscie) bardzo czesto jednak sa zawistni i chamscy, UDAJACY zamerykanizowanych- ale prosze mi wytlumaczyc w jaki sposob mozna zamerykanizowac sie mieszkajac w najwiekszym okolicznym Polaczkowie, nie mowiac bardzo czesto prawie wogole po angielsku spedzajac czas tylko i wylacznie z innym Polaczkowem- ja sie pytam?
Oczywiscie nie wszyscy sa jak moj powyzszy opis... a na green point oczywiscie warto pojechac chociazby na pierogi i golabki (czy jakiekolwiek inne polskie smakolyki).
Generalnie ubustwiam widok skyline Nowego Jorku bardziej niz widok samego miasta bedac w nim (wliczajac ten przy rockefeler center na 5 av!!)
Generalnie rzecz biorac, uwazam ze Brklyn ma to cos, kazda dzielnia ma "cos" , kazda jest inna- lecz to co nadaje blasku Brklynowi mozna zdefiniowac jedynie slowem magia.

"New York concrette jungle where dreams are made of, there is nothing you can't do.
Now you are in NY!!!"

Jutro kolejna sobota na Manhattanie, kolejna impreza w Midtown.
Pierwsza sobota zmian.

Do zobaczenia na Brooklynie.
M.




poniedziałek, 4 kwietnia 2011

NBA uha uha


Ludzie, zakochalam sie poporstu.
Bylam wczoraj z IzuBellu na meczu NBA, powiem wam, ze napoczatku bolala mnie kieszen bo zaplacilam za ten mecz prawie 350 zl ale bylo warto. Knicks grali z Cavalers z Cleveland, atmosfera niezapomniana, wszyscy ubrani na niebiesko pomaranczowo, niesamowita Atmosfera, nowe znajomosci w koncu wygrany mecz ahhhh warto!!!! Naprawde swietna sprawa.
Jako ciekawostke dodam, ze Whoopie Goldberg i 50cent rowniez byli kibicami na tym meczu- jak widac everybody just wanna have fun! ;)

piątek, 18 marca 2011

tak, tak 23*C :)


Jestem przesladowana przez dziwne mysli. Wciaz sie zastanawiam co by bylo gdyby mnie tu nie bylo... Dzis wzdychalam do zdjec kosciola z mojej malej polskiej wioski... szkoly... nigdy nie myslalam, ze bedzie brakowalo mi tego w tak duzym stopniu.
Dzis zakonczylam jakby jeden z rozdzialow mojego zycia pt. Rose.

Piatek ostatni dzien w pracy... od przyszlego tygodnia kolejne zmiany, moze to bedzie mialo na mnie jakis pozytywny wplyw i przezyje do sierpnia-wrzesnia (mojego powrotu).

A wracajac do rzeczy przyziemnych... Piatek byl naprawde pieknym dniem, sloneczko grzalo temperatura powietrza 23*C pieknie poprostu... W pracy czas zlecial szybko, mloda byla grzeczna po szkole wyszla z kolezankami, pozegnalysmy sie- ah nie lubie takich rzeczy.
Przyszla tez znajoma z Ella (1,5) moim wskaznikiem jaka duza jest teraz moja Antosia, dziewczynki sa w podobnym wieku...
Korzystajac z pogody po pracy pojechalam na 86 ulice spotkac Ize... nie moglysmy sie odnalesc, ale w koncu po dlugich poszukiwaniach odnalazlysmy sie i ruszylysmy na nasz dlugi spacer po central parku i midtown. Jednym z punktow, ktore "zaliczylysmy" bylo kino amc gdzie obejrzalysmy red ridding hood (polecam, oczywiscie.)jako anegdote z naszej wyprawy do kina mozna uznac fakt, ze utknelysmy w szybie przeciwpozarowym z ktorego ocalil nas pan windziarz, dzien bez odwalenia czegos glupiego bylby najwidoczniej dniem straconym.
Tak, wiec ave 23*C!

Piatkowy wieczor minal bardzo szybko, ale jak wiadomo co dobre szybko sie konczy.

Zobaczymy co przyniesie sobotnia noc.


poniedziałek, 14 marca 2011

Mijaj czasie

Poprzednim razem usunela mi sie notka, postanowilam wiec edytowac post i rzecz w koncu cos dluzszego znizeli czynilam do tej pory ;)

Tak wiec ostatnie tygodnie mijaly dosc po woli... Z kazdym dniem brakuje mi coraz bardziej kraju lat dziecinnych. Moge przyznac ze jezeli ktos dalby mi bilet Ny->Warsaw z jutrzejsza data wykorzystala bym go. Niestety postanowilam stawic czola tesknocie i siedze wciaz w Nowym Jorku. Brzmi to dziwnie.
Jest w NY i marudzi... New York City to naprawde piekne miejsce, w ktorym nawiazalam wiele przyjazni... Ale czymze jest piekno miejsca kiedy serce rwie sie do czegos innego?
Spedzilam tu pol roku i nie zaluje... Wyczekuje tylko z wytesknieniem sierpnia i dnia w ktorym pozegnam sie z tym miejscem (wcale, nie marze o tym aby na zawsze).
Moja sytuacja mieszkaniowa jest ciezka- wiec mozliwe ze moj sceptyzm zawdzieczamy temoz.. okaze sie w przyszla srode gdyz zmieniam lokalizacje- jezeli moje nastawienie polepszy sie oznaczalo to bedzie ze humor moj spowodowany byl znajodowaniem sie w nieodpowiednim miejscu.
Staram sie zyc od weekendu do weekendu. Poprzedni weekend spedzilam z Monika w miescie, bylo milo, szwedalysmy sie bo Wiliamsbridge udalysmy sie na pyszny polski dinner, Queens plaza, Union square, East Village, preparty na Lex, La Pomme (to akurat nie byla najlepsze czesc wieczoru), McVip ;) dzien zlecial...
Z zabawniejszych czesci mojego zycia... Z soboty na niedziele w USA odbyla sie zmiana czasu z zimowego na letni a ja przestawilam zegarek w zla strone i zastanawialam sie pol nocy z monika jakim cudem z 26 ulicy na 40 szlysmy 2 godziny ;) haha....

to tyle na dzis!









środa, 2 marca 2011

kupa.

Mam dosc. Totalnie dosc.

USA- to, to o czym marzylam, marzenie spelnilam i spedzam tu naprawde swietny czas.

Sa jednak momenty, ze oddala bym wszystko zeby znalesc sie w Polsce. Jeden z tych momentow jest wlasnie teraz. Marze tylko o jednym, znalesc sie w swoim domu. Snilo mi sie dzis, ze wchodze po schodach do domu, mijam korytarz, wchodze do kuchni gdzie jest cala moja rodzina. Nie ma jakiegos wow, Marysia wrocila- w moim snie Marysia nigdy nie wyjechala i jest szczesliwa.
Nie musi znosic p. M. i innych ludzi...

ale przeciez kazdy ma gorsze momenty w zyciu...

wtorek, 22 lutego 2011

Yale-Boston-Harvard


Ostatni weekend spedzilam dosc intensywnie, sobota kilka spotkan min. interview i spotkanie z Aska i Pawla gdzies na Manhattanie. Po poludniu pojechalam do Moniki do fairlawn w NJ gdyz na nasteony dzien planowalysmy opuscic okolice.

Last Sunday...
Well... Z tym dniem kojarzy mi sie: Niagara falls, Philladephia, Six flags oraz tysiac innych planow.
"Ostateczna" decyzja: Filadelfia- zapadla w sobote wieczorem.. Wybralysmy sie z Monika do kina na "The roommate" po czym wrocilysmy do domu i poszlysmy spac (tak, tak gadalam do Moniki jeszcze dlugo po tym jak zasnela haha).
6:00 rano pobudka, bylo ciezko. Jak sie tego spodziewalam wyznalam Monice ze maja jechac bezemnie ja zostaje u niej w domu- konretnie w lozku! W ramach ewentualnosci moge poopiekowac sie chlopcem ktory jest poprostu cudowny! Ma na imie chyba Itai (czy jak to sie pisze?).
Tak wiec, szybkie szykowanie sie- sprawdzenie fejsbuka haha, kawka (na podlodze w kuchni wiec i sprzatanie..) ok godziny 8:00 dojechaly do nas Majka, Wiolka i Marlena nie mialysmy wiele czasu tak wiec dziewczyny przesiadly sie tylko do auta Moniki i pojechalysmy...
pytanie dokad?
Pewnie myslicie teraz ze do Philadelphii- zaskocze was. Niedzielny poranek to czas pelen refleksji i analizy wewnetrzbej (haha, co ja gadam?) tak wiec pojechalysmy do Yale w CT. Dziewczyny na poczatku byly na nas zle za zmiane planow bez owczesniejszego powiadomienia ich, aczkolwiek mam nadzieje, ze naprawde spedzily swietny czas (jakim jest w moim odczuciu).
Yale, to swietny uniwersytet. Piekne miejsce, stare budynki, cudowna architektura... miasteczko elfow zatopione w chmurach (mam tu na mysli snieg). Troche czasu poszwedalysmy sie po campusie robiac zdjecia doslownie z wszystkim (haha, nie wyobrazicie sobie min studentow patrzacych na nas robiacych sobie zdjecia z mapa czy smietnikiem ;D), kupilysmy na szybko pamiatki i musialysmy uciekac gdyz w drodze do New Heaven w naszych planach pojawil sie... tak! Nikt inny jak sam Boston i Harvard.
Realizujac zalozenia, postawione jeszcze w stanie Nowy York wsiadlysmy w nasza torpede i kontynuowalysmy podroz do Massachusetts.
Do miasta wjechalysmy od dupy strony, mialysmy niewiele czasu, ale cos jednak dziewczeta zobaczyly min chatke przyrody i pogody na long wharf hahaha :D
Szybki lunch na quincy markecie, chwilka szwedania sie po okolicy, tysiac zdjec i kolejny powrot do auta co by pojechac na Harvard.
Harvard, najlepszy uniwersytet na swiecie. Piekne miejsce, urokliwe podobnie jak i Yale.
Oczywiscie mialysmy bardzo malo czasu- niestety musialysmy wracac do domu...

Droga do Fair Lawn minela szybko na rozmowach i wyglupach, weekend zaliczam absolutnie do tych udanych.

Nie, nie, nie.
To nie koniec przygody.
Wiolka, Majka i Marlena mialy podwiesc mnie na manhattan- w koncu nastepnego ranka zaczynalam prace a tu co? GPS mowi "sorrki, jest za pozno, za zimno, nie chce mi sie dzialac.."

2h krecilysmy sie po nj i ny. wyjezdzalysmy z nj znak "welcome in ny" i za 5min znow "new jersey welcomes you" w koncu po nieudolnych probach udalo sie dotrzec... nie! nie na manhattan, bo nikt nie wiedzial w ktora strone to zreszta dziewczyny baly sie zgubic droge do domu. Nie mialam wyjscia musialam pojechac do Westchester :)
Napisalam szefowej SMSa ze samochod sie zepsol (lepsze klamsto niz napisac ze nie wiedzialam w ktora strone do domu :D) i tym sposobem wywalczylam wolny poniedzialek i nocke u Majki w lozki z Rastim :D haha :)))

ok the end spac mi sie chce!


środa, 16 lutego 2011

Swierk! Zglos sie! ;)



Uhu. uhu.
Oto Monika, Monika dziewczyna ratownika.
Monika cpun.
Monika bezdomniec.
Monika Nowojorsko-sobotnionocny bezdomnik (ktory tula sie ze mna po imprezie do rana po miescie)
Monika, Monika!
I'm talking to you TOO!


hahah ;*

poniedziałek, 14 lutego 2011

Nie mam o czym pisac zyje rutyna.
Zeszla sobote jak zwykle spedzilam w klubie, kopnal mnie nie lada zaszczyt bo spotkalam tam Majke i Ewe z forum;) Dziewczyny dalyscie czadu haha ;)
Niedziela krok ku "lepszej stronie", ale o tym narazie Ciii...
Tak wiec nadszedl kolejny poniedzialek ktory spedzilam w pracy ojacie ale gadam glupoty.
koncze.

A zdjecia jakies smieciowe z telefonu ;d
















poniedziałek, 7 lutego 2011

La Pomme!

Faaaaaak, napisalam notke i ja usunelam- debil.

Zeszly tydzien w koncu sie skonczyl- z ekscesami, ale sie skonczyl...
upragniony weekend spedzilysmy w Polsko-Niemiecko-Austriacko-Amerykanskim gronie.
Pre party with nieghbours which "already moved it! MOVED IN! NEXT DOORS" hahaha :)
i glowny cel- La Pomme, co tu duzo mowic, bylo jak zawsze, dobrze. :)

ahh... byle do nastepnego weekendu.
I do jutra, ale o tym Ciii... :)

Tonight we’re going hard
Just like the world is ours
We’re tearin’ it apart
You know we’re superstars
We are who we are!







środa, 2 lutego 2011

Ej sorry padal w nocy snieg?



Ludzie, czy moze mi ktos powiedziec czy padal w nocy snieg?
Od poczatku.
Ostatnio przezywam niezwykle zakrecony czas, ktory mozna sprecyzowac bardzo prosto slowami: dziecko, praca, snieg i weekend.
Po kolei.
Dziecko:
Dziewczynka, ktora sie opiekuje jest zmienna jak pogoda. 10 letnia "Zosia". Niekiedy dziecina do rany przyloz, czasem wredna mala malpa.
Nie przesadzam.
W zeszlym tygodniu odebralam ja ze szkoly o cale 5 minut za wczesnie ze wzgledu na wizyte lekarska.
Oh! Nie mozecie [!] sobie wyobrazic awantury jaka rozpetala sie miedzy nia a mna, nia a jej matka, jej matka a mna- w miedzy czasie z kotem i z Paulina.
Uslyszalam od niej ze rujnuje jej kariere naukowa, zabierajac 5min lekcji.
Taka juz ta nasza praca niewdzieczna.
Praca:
Wchodze usmiechnieta, wychodze jeszcze bardziej myslac "uhu! przezylam kolejny dzien mniej dni do weekendu!"
Snieg:
Dlaczego jest go tu tak duzo?? I hate it! Ze sniegiem wiaze sie wiele ciekawych histori (jak i tych mniej ciekawych, aczkolwiek streszcze tylko jedna).
Wczoraj (wtorek) Zosia miala mecz koszykowki na 115st i 5av. (tak, tak slynny Harlem), po szkole odebralam ja z jej matka ktora zabrala plecak i lunch bag a my udalysmy sie prosto na autobus.
Autobus ktory nie przyjechal. 5 min... 10min... 30... 200000!!!
W koncu mala ksiezniczka stweirdzila ze zyczy sobie pojechac taxowka, sprawdzilam w jej torbie, ze matka dala nam tylko 10$ wiec jasna rzecz [!] nie starczylo by nam do 115.
Ksiezniczka sie rozplakala wiec zlapalam taxe zeby pokazac jej jak znikoma jest jej wiedza o swiecie myslac ze taksowkarz przewiezie ja ponad 90 ulic za 10$. Ph!
Starczylo nam do 60 ulicy i park av. Dalam driverowi 10$, wysiadlam Sophs ryczala, klucila sie z matka przez tel i ze mna a ja sie smialam ( bo w sumie zabawne to dla mnie bylo).
W koncu ku mojemu zaskoczeniu taksowkarz zawolal mnie i powiedzial, ze zawiezie nas za darmo!!!!
Impossieble is nothing.
i stalo sie...
biegnac do 5 av wywinelam tzw. orla. przewrocilam sie i nie moge chodzic, co najwyzej kustykam w niedalekie odleglosci.
Dzis wzielam wolne w pracy... po poludniu szpital. ah! juz mnie kieszen boli.
Weekend:
Weekendy to jak juz wspomnialam najciekawsza czesc zycia w NYC.
I uwierzcie mi, ale nie tylko imprezy. Naprawde.
Dla przykladu w zeszly weekend odwiedzilam z panna Monika Museum of Natural History.
Polecam!!!

Koncze bo pisze bzdury!!!

PS: O snieg pytalam bo musze isc do CVSu po bandzac a nie umiem odslonic rolet zeby sprawdzic czy padal snieg ;) hah

Museum of Modern art (b. polecam. W side przy central parku ok 80 st nie pamietam gdzie dokladnie ;p)


Wietrzny subway ;) z Moniczka:P

Empire state w chmurach <3



sobota, 22 stycznia 2011

NY! I love you again

Hello everybody!
Clap ur hands up everybody!
Haha!

Nie odzywalam sie ostatnio, ale moge sie oczywiscie usprawiedliwic.
Zostalam okradziona i niestety... okradziona z komputra! :O(
Trudno, najwazniejsze ze po miesiacu nachomikowalam wystarczajaca ilosc pieniazkow i dopelniam tradycji siedzac w starbucksie na 1st av! ;)
Co nowego?
Byly swieta, sylwester i 10001 imprez!haha!
I jak wszystko? Good!
Jezeli ktorakolwiek z was marzy o tym zeby zobaczyc stany a zwlaszcza niu jork siti. Dziewczyny przyjezdzajcie.

Generalnie moim najwiekszym problemem jest to, ze wydaje wiecej pieniedzy niz moge sobie na to pozwolic tak wiec dziewczyny (i chlopacy) trzymajcie kciuki zebym wykazala sie silna wola i jednak przekonala swiat ze nie ide na impreze dzisiejszego wieczoru.

A jezeli juz pojde to zyczcie mi chociaz swietnej zabawy!



No to moze cos opowiem. Wigilie i Boze Narodzenie spedzilam w iscie Polskim gronie- z Monika (NJ), Goska (MA) i pania Wieslawa ;) jakos przetrwalysmy te ciezkie dni... W Boze Narodzenie wybralam sie z Goska do polskiego klubu (to dopiero zart!) bylo b e z n a d z i e j n i e.
aczkolwiek nie oznacza to, ze juz nigdy tam nie pojde moze po raz kolejny ebde chciala udowodnic sobie ze jest gdzies fajnie choc nie jest.
W niedziele rano w NY rozpetala sie burza sniezna tak wiec Goska zostala u mnie do wtorku (zadne autobusy z MA nie jezdzily do NY i na odwrot), bylo nice (biegac po time sq w pizamie- bezcenne!)


...


Ostatnie weekendy spedzam na chodzeniu do klubow na Manhattanie i na imprezy do Matta!
Jest good. Pozdrawiam i kluby i Matta hahaah. Nie chce mi sie pisac. I'm done!

I <3 href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrJPhe0GI_d33UyWDMwnTyGUwBw7iAw4D_xm2S-DavUEXHB4owV9rM75wWKMvbE9rgYJfHtPmxY6cEIkl0xXWSS0B_wnWNxn3ahu9C-OgOX6emvJr2Lb9CrF8NtiicbU1TnMPqoPs9S9I/s1600/162596_1508660318281_1287513895_31119350_5016381_n.jpg">